Relacja z pobytu w Singapurze jako część podróży do Nowej Zelandii. Dzień 5 wyprawy.
Dzień 5, Singapur
Lot do Singapuru przebiegł bardzo przyjemnie. W samolocie było bardzo dużo miejsca, dzięki czemu nasza trójka spokojnie pomieściła wszystkie swoje toboły
Po przylocie okazało się, że walizka którą nadaliśmy, uległa uszkodzeniu. Na szczęście po zgłoszeniu szkody na lotnisku zaraz po przylocie (była północ), kolejnego dnia zabrano z hotelu uszkodzony bagaż i wieczorem otrzymaliśmy nową walizkę (lepszą od wcześniejszej).
Singapur w przeciwieństwie do Pekinu pozytywnie nas zaskoczył. Przede wszystkim:
1. Ludzie mówią tu po angielsku
2. Nie ma smogu, a całe miasto można porównać do dżungli, tyle w nim zieleni,
3. Singapur jest przecież na… równiku, co odczuć można było od razu po wyjściu z lotniska, temperatura w nocy i w dzień oscyluje pomiędzy 27-33 stopniami, to był dziwny kontrast po wylocie z Pekinu, gdzie nocą było 5 stopni
Dziś zwiedzamy większość głównych atrakcji Singapuru.
Na początek udajemy się do China Town, dzielnicy chińskiej zlokalizowanej w pobliżu centrum miasta. Jest tu wszystko, co powinno znaleźć się w China Town, stoiska z jedzeniem, stragany, sklepy z pamiątkami.
Stąd, bardzo blisko, kierujemy się do świątyni buddyjskiej Sri Mariamman oraz Buddah Tooth.
Po drodze kupujemy lody durianowe w mały ulicznym straganie w cenie 1,3 SGD (~3.8 PLN). Durian jest lekko wyczuwalny, ale nie na tyle, aby jedzenie lodów powodowało mdłości 🙂
Wieczorem wybieramy się do największej atrakcji Singapuru, czyli budynku Marina Bay Sands i ogrodów Gardens by the Bay.
Wieżowiec Marina Bay Sands
Dzień kończymy oglądaniem niezwykłych pokazów świateł w ogrodach. Pokazy trwają 10 minut, a podkład muzyczny stanowi muzyka filmowa. Bardzo nam się podoba 🙂
Dzień 5 w obrazach